Edycja 2017

Nie tylko start, meta i najlepszy czas. Promowanie partnerstwa i wspólnego przebywania w górach jest tym, co wyróżnia Memoriał Jana Strzeleckiego. 11 marca w rejonie Kopy Kondrackiej i Kasprowego Wierchu po raz XXIX rozegrane zostaną zawody w narciarstwie wysokogórskim z długimi tradycjami.

O tym że warto przenieść w polskie góry to, co w Alpach robią Włosi, pomyśleli w 1989 r. członkowie Klubów Wysokogórskich z Krakowa i Warszawy. – Dwa lata wcześniej po raz pierwszy pojechałem na zawody w Alpy. Zobaczyliśmy, jak tam to wygląda, jak organizują to Włosi. Mieliśmy okazję podpatrzeć część ich pomysłów – mówi Karol Życzkowski, narciarz wysokogórski, który wówczas, jako prezes Sekcji Narciarskiej KW Kraków, współorganizował pierwszy Memoriał Strzeleckiego.

To właśnie alpejskie zawody zainspirowały do wprowadzenia elementów zjazdu w parach związanych liną. – To naturalna umiejętność w Alpach, w terenie lodowcowym. I niełatwa sztuka. Ludzie na Zachodzie potrafili poruszać się w zespołach związanych liną niewiele wolniej, niż bez liny. To robiło wrażenie – zaznacza Życzkowski. Zjazd na linie funkcjonował w polskich zawodach przez pięć pierwszych edycji, później z niego zrezygnowano. Skopiowana z włoskich zawodów zasada startu w parach funkcjonuje jednak nieprzerwanie od 29 lat. – Liczy się nie tylko start-meta. Punktowane są zarówno podejścia, jak i zjazdy, a podstawą zawodów jest współpraca w zespole – dodaje Życzkowski.

To właśnie wyróżnia Memoriał Strzeleckiego spośród innych zawodów w narciarstwie wysokogórskim rozgrywanych w Polsce. Kombinowana punktacja czasu podbiegu i zjazdu powoduje, że premiowani są zarówno biegacze, jak i zjazdowcy. Klasyfikacja odbywa się wyłącznie w parach.

– Największą wartością zawodów jest promowanie partnerstwa, które jest podstawą alpinizmu. Nie chodzi tylko o to, żeby wybiegać jak najlepszy czas, ale żeby wspólnie pokonać trasę zawodów – podkreśla Tadeusz Kuchno, prezes KW Kraków, organizującego memoriał. Jak dodaje, wszystkie zawody organizowane przez Klub, czyli również wspinaczkowy Memoriał Andrzeja Skwirczyńskiego i zimowy Trytool, są zespołowe i mają promować górskie partnerstwo.

Ta idea była bliska również samemu Janowi Strzeleckiemu, patronowi skiturowej imprezy. Był naukowcem, socjologiem, żołnierzem Powstania Warszawskiego, opozycjonistą, ale też zakochanym w górach taternikiem, wspinaczem i narciarzem. Uczestnicząc w zawodach zawsze ponad wynik stawiał sam udział. – Był z pokolenia, które pamiętało czasy przedwojenne. Wtedy przeważało nastawienie na turystykę, podziwianie piękna krajobrazu, nie rywalizację – zaznacza Karol Życzkowski. W czerwcu 1988 roku przyszła wiadomość o tragicznej śmierci Jana Strzeleckiego, który zmarł wskutek ciężkiego pobicia na warszawskiej ulicy. Koledzy z KW Warszawa postanowili uczcić jego pamięć, nazywając organizowane wówczas po raz pierwszy zawody jego imieniem.

Od 29 lat Memoriał rozgrywa się nieprzerwanie w tym samym duchu sportowej rywalizacji, wspólnej zabawy i przebywania w górach. Większość edycji odbyła się w Polskich Tatrach, z wyjątkiem dwóch, które rozegrano kolejno w Czarnohorze i na Słowacji.

W 1992 roku na Polanie Chochołowskiej wspólnie rozegrano Memoriał Strzeleckiego z włoskim Trofeo Carlo Marsaglia, organizowanym przez Ski Club w Turynie. – Wówczas jedyny raz w historii zawodów wprowadzono niełatwy bieg z licytacją. Nie liczył się tylko czas podbiegów i zjazdów, ale każdy zawodnik, znając profil trasy, musiał ocenić, jak długo będzie biegł, co wpływało na punktację. To wymagało niesamowitej znajomości swojego organizmu i terenu – wspomina Życzkowski.